piątek, 24 sierpnia 2012

Nowy początek.

Po długiej i męczącej podróży Naomi wreszcie mogła opuścić czarne BMW.
Przez całą drogę musiała słuchać rozmowy Manuela i jej matki.Nie rozmawiali o niczym
interesującym,omawiali jakieś głupoty.W dodatku Manuel włączył radio tak głośno,
że,aż uszy puchły.Dziewczyna nie wiedziała,jak ten człowiek mógł się skupić na prowadzeniu
auta,przy tak głośnej muzyce i dziwiła się,że nie spowodowali wypadku.
 Kiedy wyszła z samochodu odetchnęła z ulgą.W pierwszej chwili szatynka nie miała
pojęcia który dom,należy do partnera jej matki,lecz Manuel jednym ruchem ręki 
wskazał jej śliczny i ogromny biały dom. Usta Naomi lekko się rozchyliły z podziwu.
Dom był na prawdę potężny.Nieskazitelne i wielkie szyby najbardziej rzucały się
w oczy,nie licząc złotych barierek u balkonów i tarasu.Ogród także,był niczego sobie.
Równo ścięta trawa, a przy ogrodzeniu piętrzyły się potężne drzewa.A co było najlepsze
w tym wszystkim? Zdecydowanie basen.Dziewczyna uwielbiała pływać! 
-Zapraszam do środka - wyszczerzył usta w uśmiechu Manuel,prowadząc pod ręką
Salomeę do dużych,szklanych drzwi.Naomi powoli podreptała za nimi.
Kiedy drzwi otworzył najprawdopodobniej lokaj,Naomi stanęła jak wryta w korytarzu.
'Ten człowiek,musi być na prawdę bogaty' pomyślała,patrząc na białe,perłowe płytki
pokrywające długi i szeroki korytarz.Po obu stronach drzwi stały dwa wieszaki w kształcie
drzewa,na których zawieszone były jakieś sweterki.Ściany miały kolor biały,a na nich
pozawieszane były bardzo duże obrazy,które były zupełnie bezsensowne.Korytarz
urządzony był na elegancko,co widać było po urządzeniu.Po prawej stronie wiły
się szklane,spiralne schody,prowadzące najwyraźniej na pierwsze piętro.
-To jest nasz skromny korytarz - odezwał się w końcu Manuel,mrugając okiem -
Na dole znajduje się jedynie salon i toaleta.Na pierwszym piętrze jest kuchnia,połączona
z salonem,pokój dla Ciebie,Naomi i pokój mojego syna,Crissa'a.Oboje macie swoją własną
toaletę w pokoju i jedną wspólną na korytarzu waszego piętra.Na drugim piętrze 
jest moje biuro,sypialnia moja i Twojej mamy - po wypowiedzeniu tych słów 
przyciągnął do siebie Salomeę,uśmiechając się przy tym - kolejna toaleta,jeszcze jeden
salon i kuchnia.Znajduje się tam jeszcze jeden pokój.Służba domowa nie mieszka z nami.
Przychodzą oni do nas od 6:00 do 22:00.Gotowaniem obiadów zajmuje się kucharz,
sprzątaniem-sprzątaczka,a ogrodem-ogrodnik.Jeśli wystrój Twojego pokoju Ci się nie
spodoba,możesz go zmienić - tym razem pulchny mężczyzna zwrócił się do Naomi,która 
wraz ze swoją wielką walizką wędrowała do swojego nowego pokoju.Tak jak mówił
ojczym,na pierwszym piętrze znajdowały się drzwi do łazienki,po lewej stronie była
kuchnia,najwyraźniej złączona z salonem i dwa pokoje.Naomi powoli nacisnęła klamkę
pierwszego.Tak,to zdecydowanie jej pokój.Ściany miały brzoskwiniowy i łososiowy kolor,
było tu dużo złotawych kolumn wyrastających z podłogi,a kończących się na suficie.
Lampka owinięta była szklanym czymś,bo inaczej nie można tego nazwać.Oprócz tego
na suficie było mnóstwo wkręconych lampek,co dawało świetny efekt.Na przeciwko
drzwi,stało wielkie łóżko z najróżniejszymi poduszkami i baldachimem.
Po lewej stronie,dość daleko od łóżka,stało szklane biurko,a na nim całkiem różowy laptop.
Dopiero teraz,szatynka zorientowała się,że nad jej drzwiami wisi telewizor.
-Coraz bardziej mi się tu podoba - powiedziała nagłos dziewczyna,siadając na 
puchatym turkusowym krześle.
Ktoś zapukał do drzwi,a dziewczyna momentalnie zerwała się na nogi.
-Dzień dobry - powiedziała dziewczyna w wieku około 16 lat.
-Ee,cześć - rzuciła zmieszana Naomi - Kim jesteś? 
- Nazywam się Sassa Chiara Delle i jestem tu sprzątaczką.Miło mi Cię poznać - powiedziała
z promiennym uśmiechem ukazującym jej śliczne,białe zęby.
-Ile masz lat? - zapytała Naomi.
- Siedemnaście.
- I możesz już pracować? - spytała zdziwiona nastolatka.
-Tak.Tu dużo osób dorabia już w tym wieku,aczkolwiek ja lubię moją pracę.A jak Ty się
nazywasz,jeśli mogę wiedzieć? - zapytała Sassa,znowu się uśmiechając.
-Naomi jestem - powiedziała już z pewnością w głosie i wyciągnęła rękę do Sassy,żeby
się przywitać.

                                                       ***
Cześć! :D Ależ,mnie długo tu nie było.Już prawie koniec wakacji,ale teraz rozdziały
będą pojawiać się częściej :D Nie wiem,czemu,ale w roku szkolnym mam,większą
wenę twórczą! :) Wiem,że w rozdziałach na razie nie dzieje się nic szczególnego,ale
to dopiero początek i muszę to jakoś rozkręcić : )



środa, 25 lipca 2012

Czas na zmiany.

Nastolatka nie zwróciła uwagi na odpowiedź matki do rudego chłopaka.
Już zdążyła przywyknąć do jej wypowiedzi i nie odezwała się nawet słowem.
Wyprostowała się na krześle,ale słuchawki odłożyła do torby.Wolała po prostu
siedzieć i słuchać ostatnich głosów anglików,bo wiedziała,że już za niedługo
za tym zatęskni..Za tutejszym warkotem aut,za kłótniami przechodniów,
za deszczową pogodą,za wypadami z Irminą do galerii handlowej na wielkie zakupy,
za spotkaniami z Pedro,za wszystkimi melanżami,po prostu za Bristolem.Miastem,
które było jej całym życiem,ponieważ właśnie tu,spotkały ją najwspanialsze
momenty jej życia.Jasne,bywały również te gorsze chwile,ale zawsze wszystko
kończyło się dobrze,dzięki poradom ojca i przyjaciół.A teraz wszystko to legło w 
gruzach.Co z tego,że jest internet..Przecież to nie to samo.. W każdym razie przyszedł
czas na zmiany i trzeba się do nich dostosować,bo w ten sposób będzie jej 
łatwiej,a Naomi bardzo dobrze o tym wie.
- O ! - zawołał piskliwy głos Salomei,wyrywając dziewczyną z  zamyślenia - Tam
stoi Alex,nasza była sąsiadka z Norwegi.Pamiętasz ją? A zresztą nie ważne! 
Pójdę do niej dosłownie na parę minut,a Ty nigdzie się stąd nie ruszaj,dobrze?
Szatynka pokiwała głową z pogardą.Dla matki i tak najważniejsze były jej sprawy
i jej życie,a losy Naomi miała w czterech literach,ale dziewczyna nie zwracała na nią
uwagi.Istotne,było jej przykro,że matka o nią nie dba,nie rozmawia z nią i nie 
wykazuje żadnych oznak zainteresowania życiem córki,więc dziewczyna nic nie 
mogła na to poradzić.Brudną robotę w ich rodzinie zawsze odwalał tata.. Koniec!
Teraz nie warto się już dołować.. 
Czyjeś ciepłe dłonie musnęły puszyste włosy Naomi.Dziewczyna momentalnie 
się wzdrygnęła i odwróciła głowę w stronę nieznajomego.Jej oczom ukazała 
się śliczna i opalona chłopięca twarz Pedra. Młodzi, od razu rzucili się na siebie,
na znak przytulenia.Nastolatka nie przypuszczała,że jeszcze dziś zobaczy swojego
chłopaka.W jej oczach zaszkliły się łzy,a głos jej się załamał i nie mogła wydobyć
z siebie,ani jednego słowa.
- Nie mogę o Tobie zapomnieć,po prostu nie potrafię..Musiałem przyjechać -
powiedział po chwilę chłopak,szeroko się uśmiechając i głodząc po policzku
Naomi - Wiesz,jak bardzo mi na Tobie zależy,prawda? Obiecaj mi tylko jedno..
Że nigdy o mnie nie zapomnisz,że nigdy nie wymażesz ze swojej pamięci
naszych wspólnych,dobrych i złych momentów..Bo,ja nigdy nie zapomnę Ciebie..
Ona tylko zdołała pokiwać głową i patrzyła nadal w jego okrągłe tęczówki,delikatnie
się uśmiechając.
- I pamiętaj,że zawsze możesz na mnie liczyć.Dzwoń kiedy tylko chcesz,nawet z 
najgłupszym problemem,o każdej porze dnia i nocy.Zawsze Ci doradzę i postaram
się pomóc - powiedział Pedro,a po jego słowach,dziewczyna jeszcze mocniej wtuliła
się w Jego tors - I jeszcze jedno.. Masz,mam nadzieję,że to Ci o mnie przypomni-
powiedział smutno patrząc na jej twarz. W jej dłonie wręczył małe,czerwone
pudełeczko. Naomi powoli otworzyła podarunek,a w nim dostrzegła,mały wisiorek
ze złotym sercem.Co więcej,naszyjnik się otwierał.Kiedy dziewczyna go otworzyła
dostrzegła zdjęcie Pedra i jej.Przytulali się i byli tak bardzo szczęśliwi.Jeszcze
nie wiedzieli co ich czeka.. Po drugiej stronie wisiorka był malutki napis,głoszący
'belive,hope,love'.  W tym samym czasie oczy zakochanych zwróciły się ku sobie
i chłopak zapytał.
- Ile masz jeszcze minut? 
- Odlot za 30 minut,więc już muszę się zbierać..- powiedziała przyglądając się
łańcuszkowi i powoli zapinając go na swojej szyi.
-To,żegnaj..- rzucił chłopak delikatnie ujmując twarz dziewczyny w swoje
duże ręce i powoli ją całując. Po chwili oboje się od siebie oderwali i poszli.
W przeciwną stronę. Co chwila się do siebie odwracali i nie dali rady.
Naomi podbiegła do niego i rzuciła się na jego szyję,a on ją podniósł.
W takiej pozycji ich usta zetknęły się ze sobą po raz ostatni.A potem,ona odbiegła
z zamkniętymi oczami,wpadając na matkę.
- Gorąca Italia na nas czeka,tak więc ruszajmy - zawołała szczęśliwie Salomea.
Bądź co bądź,ale jej córka nie odwzajemniała jej entuzjazmu.
Podróż samolotem niesamowicie ciągnęła się czterdziestolatce,która nie mogła 
doczekać się spotkania z Manuelem-jej chłopakiem.Jej córka była odmiennego
zdania.Chciała przebywać w samolocie jak najdłużej,by nie zaczynać nowego
życia,w nowym,całkiem obcym państwie.
W końcu samolot dopił do Rzymu,tego cudownego miasta,w którym zawsze
chciała mieszkać Naomi.Wreszcie ludzie mogli opuścić pokład Lufthansa.
-Widzę go! - krzyknęła zadowolona mama nastolatki - Tam stoi Manuel! Rozmawia
przez telefon! 
Po tym zdaniu Salomea pobiegła jak poparzona w stronę wyjścia z samolotu,
zostawiając córkę z dwiema torbami podręcznymi.
- Świetnie,jak zawsze.. - powiedziała pod nosem Naomi i chwyciła bagaże w ręce.
Wychodząc z pokładu widziała jak Manuel,cały rozpromieniony przytula jej
matkę.Powoli się wlekąc doszła do 'zakochanych'. 
-Benvenuto Naomi! Io sono Manuel - powiedział z akcentem.
-Dzień dobry - powiedziała po angielsku dziewczyna.Dobrze wiedziała,że ten człowiek
wyglądający jak pączek zna tylko swój ojczysty język.
A co do wyglądu Manuela..Nic nadzwyczajnego. Niski i pulchny mężczyzna,wyglądający
na około czterdzieści parę lat.Oczywiście był bardzo opalony,miał brązowe oczy i 
ciemne włosy,a w niektórych miejscach rosło mu parę siwych włosów.Wyglądał
na miłego człowieka.
Salomea natychmiast trąciła córkę w bok.
-Tu masz mówić tylko i wyłącznie po włosku,rozumiemy się? - rzuciła ostro.
-Pewnie..- powiedziała nastolatka już w języku,który pasował mamie.
-Zapraszam do samochodu! - krzyknął nowy partner mamy,prowadząc do
czarnego BMW. 
'Czyli na bogato' Pomyślała szatynka i nie myliła się. Manuel jechał bardzo szybko i
 na pewno przekroczył dozwoloną prędkość,ale Salomei to nie przeszkadzało.
Liczył się dla niej,wyłącznie jej wybranek,a nie bezpieczeństwo..
A teraz Naomi czeka podróż z Rzymu do Florencji - miasta które zamieszkuje
Manuel.

  
Witajcie! :D Troszkę mnie tu było ze względów,iż są wakacje i mnie nie było : ) 
Ale,teraz już jestem,także rozdziały postaram się dodawać raz na tydzień,
chyba,że będzie mało komentarzy. Rozdział? Niezbyt ciekawy,ale muszę to
jakoś rozwinąć,prawda? ;) Mam nadzieję,że Wam się spodoba,no i że nie pośniecie
 :)) I mam do Was ogromną prośbę! Komentujcie! Jeśli to czytacie,to bardzo proszę
o komentarze,które cholernie motywują do dalszego pisania.Przynajmniej wtedy
wiem,że opłaca się prowadzenie tego bloga ; ) I do usłyszenia już wkrótce : ) Cześć! 

środa, 20 czerwca 2012

'Pożegnania zawsze bywają bolesne'

Ruszyła do pokoju szybkim krokiem.Mocno zatrzasnęła za sobą drzwi od pokoju i 
z impentem otworzyła białą szafę.Po kolei wyrzucała z niej poskładane w kostkę
ubrania.W końcu,gdy na śnieżnobiałej podłodze znalazły się jej wszystkie ciuchy
oparła się o kant biurka i ujęła w zmarznięte dłonie telefon. ' Przeprowadzam się do
Włoch,już jutro.Proszę,przyjdź dzisiaj do mnie..' Szybko wystukała numer Pedra i 
wiadomość została wysłana.Po chwili taki sam sms dotarł na komórkę Irminy - jej
najlepszej przyjaciółki.
-Spakowana?- usłyszała skrzeczący głos mamy.Nastolatka nic nie odpowiedziała.
Szybko wstała i wyjęła zza łóżka turkusową wielką walizkę.Ubrania wrzuciła do niej
byle jak,a potem szybko ją zasunęła.
-Już jestem - Naomi spojrzała na drzwi.Stał w nich ze smutnym uśmiechem jej chłopak.
Pedro. Zacisnęła powieki,tak by łzy nie miały jak jej opuścić oczu i podbiegła do niego.
Oboje mocno się przytulili,a on od czasu do czasu głaskał ją po jej długich,gładkich 
włosach.Stali tak przez długą chwilę,a potem on skierował się na ostro różowy fotel,
a ona na karmelowy,puszysty dywanik,po czym zasiadła na nim po turecku.
-Na stałe wyjeżdżasz? - padło po chwili pytanie z ust blondyna.
-Nie wiem.Dopóki matka będzie z Maunelem to tak..-uniosła wzrok i popatrzyła na 
chłopaka bawiąc się końcówkami włosów - Będę tęsknić.
- Ja bardziej - zaśmiał się pod nosem i szybko przysiadł koło niej,delikatnie obejmując
ją w tali - Pewnie znajdziesz sobie szybko jakiegoś przystojnego bruneta..
Oboje się zaśmiali tym podobnym śmiechem,po czym ona delikatnie szturchnęła go 
w ramię.
-Przecież wiesz,że nie..- powiedziała po chwili wpatrywania się w jego oczy.
Chciała dobrze zapamiętać ich widok.W końcu długo się nie zobaczą.
-Kocham Cię najmocniej w świecie,nie zapomnij o mnie,nigdy - powiedział Pedro
ze smutnym uśmiechem i jeszcze raz ją objął.
-I z wzajemnością - powiedziała, a po jej policzkach pociekła jedna wielka,
przeźroczysta łza.
-Tylko nie płacz - powiedział chłopak ocierając jej łzę z twarzy.
Nachylił się nad nastolatką i ich usta zetknęły się ze sobą po raz ostatni..W każdym 
razie w najbliższym czasie..
Pocałunek przeradzał się w coraz bardziej namiętny.Nie chcieli tego kończyć,
ani rozstawać się.
-Widzę,że znowu czułości - odskoczyli od siebie jak poparzeni.W drzwiach stanęła jej
matka - Pedro,ona musi się pakować..
-Tak,wiem.Już idę - odpowiedział zawstydzony.W tej chwili nienawidziła matki.
Drzwi znów się zamknęły,a oni wstali z podłogi i mocno się przytulili.Już nie wytrzymała 
i rozkleiła się na dobre.
-Już czas..Jak dojedziesz zadzwoń od razu.Kocham Cię i proszę nie płacz - ostatnie słowa
które usłyszała od niego,a potem Pedro szybkim krokiem wyszedł z pokoju Naomi.
Natomiast ona osunęła się na podłogę i zaczęła całkowicie płakać.Wyciągnęła stare
albumy i przez zamazany obraz,który spowodowały łzy zaczęła wspominać.
- Wiem,że Ci ciężko,ale poradzimy sobie.We dwie damy radę! - do pokoju wkroczyła
mama.Tym razem z ciepłym i przyjaznym uśmiechem.Mimo złości,którą do niej czuła
Naomi,przytuliły się,bo tego potrzebowała jej córka..
Późnym wieczorem do domu zawitała Irmina.Przy kawie i ciastkach wyrobu mamy
słuchały ulubionej muzyki,wspominały dawne czasy i plotkowały.Naomi już
dawno tego nie robiła,a to ostatni spędzony dzień z przyjaciółką,więc chciała
dobrze go zapamiętać.
Kiedy tamta musiała odjeść nie obyło się bez łez.


*
Poranek,również jak poprzednie dni,nie należał do przyjemnych.Cały dom był
w kartonach po które powoli zjeżdżały się ogromne ciężarówki.Po dość długim czasie
wszystkie rzeczy zostały zabrane.Naomi i jej matce Salomei zostały już tylko dwie walizki,
które miały towarzyszyć im w locie samolotem.
Na lotnisko dojechały taksówką.Naomi oglądała ostatnie widoki miasta.A może to lepiej?
Zacznie nowe życie,może wszystko sobie poukłada..Oby.
Na lotnisku kłębiło się tysiące osób.Każdy się gdzieś śpieszył.Nieliczni siedzieli
na plastikowych krzesełkach,więc było dużo wolnych miejsc.Córka wraz z matką
zajęły dwa krzesełka koło siebie.Salomea od razu wzięła się za czytanie gazety,
natomiast Naomi włożyła do uszu słuchawki i tonęła w muzyce.
-Idę do toalety.Nigdzie się stąd nie ruszaj,wiesz jaki jest tu tłum - oznajmiła matka.
Kiedy rodzicielka zniknęła z horyzontu,na jej miejsce ruszył wysoki zielonooki chłopak.
Miał krótkie,rude włosy i parę piegów na zarumienionych policzkach.Na głowie 
śmiesznie dyndała mu długa czapka reggae.Miał ładny,błękitny T-shirt,nieco za duży,
ale również to dodawało mu uroku,a na nim zwisała szara bluza.Miał jasne,
potargane jeansy i buty firmy Nike.
Naomi zasłuchana w muzykę,nawet nie zauważyła nieznajomego i delikatnie przymknęła
powieki.Chłopak delikatnie szturchnął ją w ramię,poprawiając przy tym włosy.
-Można się przysiąść,koleżanko? - zapytał z szerokim uśmiechem.
Nastolatka niemal podskoczyła z krzesła.Wyciągnęła słuchawki i wpatrywała się w twarz
przybysza.
-Zajęte,ale tam jest wiele innych miejsc - rzuciła szybko i powróciła do poprzedniego
zajęcia.
Chłopak nie odchodził.Wpatrywał się w nią dalej.
-No i po co się tak gapisz? -zapytała.Jemu wciąż nie schodził uśmiech z twarzy.
-Po prostu masz taką inną urodę..- powiedział i z zamyśleniem wciąż się w nią wpatrywał.
- Uznam to za komplement,ale daj mi w spokoju słuchać muzyki.
Po jej słowach chłopak wyciągnął rękę.
- Jestem Ronald - rzucił wesoło.Naomi wyciągała rękę,by się przedstawić,choć wcale nie
miała na to ochoty,kiedy przed jej twarzą zobaczyła cień.
-A ja jestem jej matką i nie życzę sobie,byś z nią rozmawiał - powiedziała Salomea,
która nagle wyrosła przed nimi.Chłopak najwyraźniej się speszył,bo zniknął
z pola widzenia.Musiała to zabrzmień śmiesznie,a zarazem dziwacznie..
-Tylko chciał pogadać..-usprawiedliwiała się nastolatka.Matka zmierzyła ją dziwnym
wzrokiem i cicho zaśmiała się pod nosem.
-Ja wiem o czym tacy myślą..


                                                       ***
Rozdział trzeci gotowy! :D Chcecie czwarty? : ) Czy może Wam się nie podoba i sądzicie
że powinnam jak najszyzbciej zakończyć działalność na tym blogu? Piszcie,śmiało :D
Komentarze są dla mnie bardzo ważne ; ) 
Moje GG : 41529010

środa, 6 czerwca 2012

'Po prostu mnie zostaw'

Po śmierci ojca Naomi całkowicie zamknęła się w sobie.Niegdyś ciągle spotykała się
ze znajomymi,uczęszczała na zajęcia gry na fortepianie i chodziła na lekcję śpiewu,
dodatkowo we wtorki miała treningi piłki siatkowej.Oczywiście nie mogła się też
odpędzić od adoratorów.Codziennie dostawała masę sms'ów,a na mieście każdy się za
nią oglądał.Nic dziwnego.Jej ojcem był Włoch,a matka Angielką.Odziedziczyła ciemną
cerę po tacie,wzrost też miała po nim,była bardzo wysoka i szczupła.Każdy jej mówił,że
jest podobna do taty.Jedynie oczy miała po swojej idealnej matce.Przed paroma dniami
byli szczęśliwą rodziną.Wspólne śniadania,obiady,kolacje..Uwielbiali spędzać ze sobą czas.
Jednak,teraz Naomi czuła po prostu pustkę i żal.Żal do matki,bo to wszystko częściowo 
przez nią.
- Kochanie,chodź na śniadanie - sztuczny głos mamy,jak zwykle.Naomi nakryła się 
kołdrą i skulona siedziała w niej przez następne dwie godziny.Ostatnio całymi dniami
siedziała w pokoju,pod kołdrą lub pod kocem.Już jej nie zależało.Na niczym.Ani na
przyjaciółce Irminie,ani na jej chłopaku Pedro.Już nic się dla niej nie liczyło. Chciała z
tym skończyć,bo nie miała siły.Nie było w niej tyle szczęścia co kiedyś.Uważano ją za
optymistkę i może dzięki temu była lubiana w szkole.Modne ubrania,dokładny makijaż
i idealna fryzura oraz zdolności językowe i sportowe.Tak,nie jedna jej tego zazdrościła,
ale w obecnej chwili to straciło  sens.W tym czasie przypominała ponurą pesymistkę.
  Usłyszała pukanie do drzwi.Przewróciła się na drugi bok,mocniej zasłaniając się kołdrą.
-Mogę? - to znowu mama.
- Nie - odpowiedziała chłodno córka i parę łez spadło na mokrą poduszkę.
-Nie wygłupiaj się! Minął już tydzień,a ty ciągle i ciągle tu siedzisz.Nawet na pogrzebie
byłaś nie przytomna.Posłuchaj mnie - powiedziała już nieco łagodniej i przysiadła na
skraju łóżka,głaszcząc po nogach Naomi - Tato już do nas nie wróci.Nigdy.
Naomi nie chciała,by ktoś jej to uświadamiał.Natychmiast zerwała się z łóżka jak porażona.
-Jak możesz? Jesteś po prostu bezczelna! Ty nic nie rozumiesz! Tato od dziecka mnie wychowywał,on odwalał całą brudną robotę,a ty się temu tylko przyglądałaś z boku!
A teraz myślisz,że możesz mi go zastąpić? Nigdy,cholera!
Bez płaszcza,ani butów nastolatka wybiegła z domu trzaskając drzwiami.Miała jeden cel.
Po prostu biec przed siebie.Po trzydziestu minutach przebiegła kolo cmentarza.Kupiła mały
biały znicz i poszła na grób ojca.Jak ostatnio,było tu pełno kolorowych kwiatów,a pod nimi..Głęboko schowany tato.
-Boże..- wyrwało jej się i znów jak małe dziecko,popadła w płacz - Nie zostawiaj mnie..
Postawiła znicz na nagrobku i płakała przez dobre parę minut.Poczuła czyjąś ciepłą rękę
i z mokrą od deszczu i łez odwróciła twarz do tyłu.
-Chodź,bo zmarzniesz - powiedział Pedro okrywając ją swoją zieloną bluzą - Idziemy.Odwiozę Cię do domu i wszystko mi opowiedz,dobrze? - powiedział,pstrykając ją
w czubek nosa.Jednej z kącików jej ust uniósł się lekko do góry,na znak uśmiechu.
*
W domu czekała rozgorączkowana mama.Pedro odwiózł Naomi pod sam dom,a potem odjechał,zostawiając ją na pastwę losu jej matki.
-Gadałam z Manuelem.Oboje uważamy,że masz tu za dużo luzu i jedynym wyjściem jest przeprowadzka do niego do Włoch.Język włoski umiesz wspaniale,więc nie będzie problemu.
Uwierz,kiedyś mi za to podziękujesz.I do pakowania,marsz! Jutro wieczorem mamy samolot- uderzyło to w dziewczynę z podwójną siłą.Nie dość,że musi opuścić przyjaciół,szkołę,swój dom i cmentarz gdzie znajdywał się jej tato,musi wyprowadzić się do
nowego chłopaka mamy-Manuela.Nienawidziła go.W dzień śmierci taty,matka powiedziała,że udaje się do pracy,a pojechała do kochanka zostawiając swój telefon w domu.Podczas jej podróży Manuel napisał jej miłosnego sms,którego niefortunnie odczytał tato,po czym wściekły wybiegł z domu i najnormalniej w świecie zginął.Przez tego dupka!
Przez ten cholerny telefon i przez jej bezuczuciową matkę.. Ona nie wytrzyma.
                                                                      ***
Wiem,wiem.Dziś nie za ciekawie,ale jakiś musi być początek! : ) Następny rozdział,będzie o niebo ciekawszy,gwarantuję! :)

czwartek, 31 maja 2012

'Proszę,nie odchodź'

Zacisnęła mocno powieki,klęcząc na wilgotnym od letniego deszczu asfalcie.Po jej twarzy
wraz z obficie spływającym tuszem błąkały się gorzkie łzy,powoli spadające na kolana 
ubrudzone krwią.Ostatkiem sił kurczowo trzymała coraz zimniejszą rękę taty.Jego oczy
powoli się przymykały,jednak tak jak córka płakał.Jego ucisk na jej rękę słabł coraz bardziej,a
jego ciało stawało się coraz zimniejsze.Z dala unosił się dźwięk karetki.Trochę spóźnionej,ale 
jednak pomoc jechała..
-wytrzymaj.już niedługo,naprawdę! dasz radę..tato..-szeptała dziewczyna,przytulając się do
ramion ojca.On niezdarnie pokiwał głową i zamknął oczy - nie! - krzyk szatynki uniósł
się na całe osiedle - nie odchodź! nie możesz! nie rób mi tego,tato ! błagam..proszę Cię..nie!
nie zostawiaj mnie..potrzebuję Cię-sanitariusze opornie odciągnęli dziewczynę od ciała,a ojca wnieśli do karetki,szybko odjeżdżając.Ona nie mogła go stracić.To była jedyna osoba na którą
mogła tak na prawdę liczyć,której mogła się zwierzyć ze wszystkiego,którą kochała całym
sercem.Po chwili dziewczyna zobaczyła żółtą taksówkę.
-za tą karetkę - poleciła kierowcy,nie zważając na brak pieniędzy.Chłopak,który siedział przy 
kierownicy widząc jej stan popatrzył na nią z pogardą.
- wyjdź mi stąd,bo tapicerkę ubrudzisz.Nie słyszysz? Wypad! - krzyknął i otworzył drzwi.
Przemarznięta,wysiadła z auta i pobiegła ostatkami sił za karetką,która po paru sekundach znikła z jej oczu.Pierwsza myśl - szpital na Street in the wild.Tam było najbliżej.Po nie spełnych
30 minutach dotarła na miejsce.Cała przemoczona,brudna od krwi i błota wparowała do szpitala.Spotkała się z przyglądającymi się jej dziwnie ludźmi,jednak nie zważała na to.Wyczerpana podbiegła do pierwszej lepszej pielęgniarki.
-czy jest tu mój tata? -zapytała,a łzy zaiskrzyły w jej błękitnych oczach - Matthew Moore - dodała po chwili zastanowienia się.Pielęgniarka w średnim wieku popatrzyła na nią i z niechęcią zajrzała do białego dzienniczka.
- Matthew..a tak! przywieziono go przed czterdziestoma minutami.Poczekaj na korytarzu - powiedziała i popatrzyła z litością na nastolatkę,po czym ujęła do rąk telefon i gdzieś zatelefonowała.
Młoda dziewczyna z ulgą usiadła na twardym i sztywnym krześle,jednak nie tym się teraz przejmowała.Liczył się tylko tata.Znów poczuła łzy pod powiekami i mocno zacisnęła oczy,
chcąc zatamować potok łez,jednak te nie dały za wygraną.Po chwili poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu.Lekarz zaprowadził ją do gabinetu,po czym wskazał na wygodny fotel.
-nie,dziękuję.Chcę wiedzieć tylko jedno..-zaczęła.
- powiedz mi najpierw gdzie Twoje mama.To z nią powinienem najpierw porozmawiać- powiedział siwawy lekarz.
-Moja mama wyjechała na parę dni w sprawach służbowych- powiedziała zrozpaczona -
niech pan powie mi prawdę.Muszę wiedzieć..
Mężczyzna spojrzał na nią z przykrością i wbił wzrok w podłogę.
-to ciężkie i trudne tematy,ale skoro chcesz wiedzieć..Liczy się tu czas.Twój tato miał ciężki wypadek,gdyż doszło do wylewu mózgu i połamania ponad 20 kości.Oczywiście,są szanse na przeżycie,aczkolwiek są bardzo małe,w dodatku gdyby przeżył nie czeka go szczęśliwa przyszłość.Skończy na wózku inwalidzkim,nie będzie w stanie nic mówić,jednym słowem mówiąc będzie czekał go okrutny los.Życie w potężnym bólu.Jego każdy ruch będzie sprawiał
potworne cierpienia.Drugim wyjściem jest po prostu pozwolić mu odejść..-lekarz przez chwilę
zawahał się widząc minę dziewczyny,jednak mówił dalej,tym spokojnym i delikatnym głosem -
wiem,że to przykre tematy,lecz decyzję trzeba podjąć teraz.Tu,na miejscu.Czas jest dla nas bardzo ważny.
Po twarzy nastolatki pociekło parę ciężkich łez.Jej wzrok wbity był w podłogę.Nagle dziewczyna
wstała i zaczęła krzyczeć.Krzyk był wołaniem o pomoc.Pomoc do Boga,pomoc..byle jaka.
Byle,by wszystko wróciła do normy.Do gabinetu wpadło parę pielęgniarek i próbowało ją uspokoić.Po piętnastu minutach roztrzęsiona dziewczyna usiadła w rogu pokoju,chowając twarz w zimne dłonie.
-niech uśnie na wieczność..-powiedziała i odwróciła się w drugą stronę.Skończyło się dla niej wszystko,co jeszcze przed paroma godzinami było najważniejsze na świecie.Straciła tatę,jej prawdziwego przyjaciela,którego darzyła wszystkim tym,co posiadała.


                                                            ~~~~
mam nadzieję,że was nie zanudziłam : ) a więc,tak! :D mówcie co sądzicie : ) byleby szczerze,
krytykę łatwo przyjmę,rozumiem,że pewnie większości się nie spodoba ; ) co ewentualnie mogłabym zmienić i czy ktoś chciałby czytać ? *__*
chcesz być informowany o nowych rozdziałach? pisz! : 41529010







sobota, 26 maja 2012

Wstęp : )

Więc zacznę od samego początku : ) Możliwe,że niektórzy z Was kojarzą mnie z moich dwóch
ostatnich blogów o One Direction.Opowiadanie,które tu teraz zacznę nie ma ( niestety? )
nic wspólnego z chłopakami z 1D. Mam wiele pomysłów dotyczących tego oto bloga,a
mianowicie będzie on opowiadał o losach pewnej dziewczyny,którą spotkało wiele złego w życiu
m.in. śmierć ojca,strata chłopaka,przeprowadzka,nowe towarzystwo i używki.
Pomimo przeciwności losów dziewczyna będzie próbowała zacząć wszystko od nowa.
Chciałabym,żeby to opowiadanie odzwierciedliło prawdziwe życie dzisiejszych nastolatków.
I mam takie jedno małe pytanie! :D Czy ktoś z Was byłby zainteresowany czytaniem bloga? ;)